wtorek, 11 września 2012

Trochę mnie, czyli nie wszystko po kolei

Należę chyba do ludzi, którym im więcej zabierzesz, tym więcej zbudują. Moja historia może i nie jest ciekawa, lecz dowodzi ile własnym uporem można osiągnąć. Pewnego dnia ktoś zabrał mi wszystko, nie pozostawiając, dosłownie, nawet na suchą bułkę. Jedyne co miałem to marzenia - o tym, by mieć własny sklep i o tym, by móc malować, sprawiając radość swoją sztuką. Zarówno pierwsze, jak i drugie marzenie z braku funduszy należało do zadań specjalnych, ale to co proste nie cieszy, więc po kilku miesiącach bieganiny za funduszami powstał sklep, na mój własny koncept przyjazny ludziom. Drugie marzenie już było  tyle prostsze, że sklep w swojej ofercie posiadał ręcznie malowane rzeczy. Codziennie nowe wyzwania - jak uczynić, by ludzie mogli kawałek mojej sztuki posiadać zawsze ze sobą? W życiu nie ma przypadków, są tylko zbiegi okoliczności, które możemy wykorzystać. W tym wypadku to zbieg okoliczności, a dokładnie brak zawieszek kokosowych (sklep posiadał w swoim asortymencie biżuterie sztuczną) oraz moje doświadczenia z tworzeniem medalionów z drzewa sprawiły, że podjąłem się rzeczy następującej. Niewiele myśląc jak zawsze pojechałem po maszyny, po kokos i rozpocząłem własna produkcję zawieszek, a skoro zawieszki były takie jak sam chciałem, to już prosta droga do tego, by właśnie na nich zacząć malować swoje obrazy. Z uporem tworząc nowe obrazy na łupinie kokosa, ucząc się pilnie malować, korzystając z dobrej woli nauczania i kierowania przez pana Jana Jończyka, za co mu do dziś pięknie dziękuję, pilnie dzień w dzień tworzyłem coś nowego. Fotografia w tym czasie dzielnie towarzyszyła mi jako natchnienie kompozycji, biegając dziennie po lesie z aparatem i odwiedzając okoliczne rzeczki. W Polsce jednak zrobić to jedno, a pokazać światu to drugie. Nie przejmując się niczym, dumny ze swoich dzieł udostępniłem je na polskiej stronie digart.pl i tu wielkie zaskoczenie - wyrzucono mi je! Powód? Nie jest to ani malarstwo ani fotografia, na cóż jak nie na płótnie ani na drzewie tylko jako naszyjnik to już nie malarstwo. Wiele myślałem nad tym jak wyjść z nimi poza sklep, szukając po internecie natchnienia znalazłem międzynarodową stronę deviantart.com , założyłem konto i cud :) moje prace zostały bardzo ciepło przyjęte, do tego jedna z prac została pracą dnia i to w serwisie, na który w ciągu sekundy spływa kilka prac z całego świata - http://roberti.deviantart.com/gallery/870283#/d17yid6 , a sam poznałem wspaniałych ludzi, tworzących piękną sztukę od których mogłem uczyć się coraz więcej.

Inna z prac zajęła drugie miejsce w konkursie na naturalną biżuterię 
Po pewnym czasie i u nas uznano to za...., no właśnie nie jako malarstwo, ale sztuczną biżuterię, no cóż co kraj to obyczaj. Mój upór w dążeniu do tego, by kawałek sztuki mógł mieć każdy i wszędzie doprowadził do tego, że moje prace podróżują gdzieś, noszone po świecie oraz Polsce. Zostały wyróżnione w albumie Kreatura.pl - kreatywne rozwiązania, doczekały się artykułu w serwisie Magazynier oraz wernisażu.












 Każdy z obrazów był próbą pokonania światła, koloru, rozmiarów, perspektywy, każdy z nich był kolejną nauką. Ten który prezentuje jako ostatni powstał z myślą o mnie samym, jest on bardzo osobisty. 
Fotografia emocji - www.robertsloma.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz